czwartek, 6 czerwca 2019

Efekt Rity - krótko o wpływie jednej kobiety na styl, kobiecość i nie tylko

Złota Era Hollywood to wspaniały czas w historii kina. Dostaliśmy piękne czarno białe filmy, gatunek noir i retro estetykę. To także czas narodzin kultu gwiazd i celebrytów, na czele z takimi sławami jak Vivien Leigh, Clark Gable, ikoną kobiecości Gretą Garbo oraz pierwowzorem macho czyli Humphrey'em Bogartem. Kino dźwiękowe sprawiło, że sztuka filmowa przeistoczyła się w przemysł filmowy, wówczas narodziła się "Fabryka Snów" zaś kwintesencją tamtych czasów jak i kobiecości była niepowtarzalna Rita Hayworth.


Lata 40. XX w., a szczególnie druga połowa tej dekady, to czas intensywnego rozwoju kariery filmowej Rity. I choć życie Margerity Carmen Cansino, bo tak naprawdę brzmiało jej pełne imię, pozornie sprawiało wrażenie wspaniałego było gorzkie, wypełnione codzienną walką o wolność i niezależność. Dzięki swej niezwykłej urodzie i gracji rozbudzała męską wyobraźnię - najpierw jako pin-up girls, gdyż to właśnie jej wizerunek zapoczątkował ten styl, później dzięki karierze filmowej. Jej zdjęcia w stylizacjach pin-up znał każdy Amerykański żołnierz walczący na froncie podczas II wojny światowej, mówiło się nawet, że istnieją tylko dwie możliwości - albo zdjęcie Rity mężczyźni posiadają, jeśli z kolei go nie mieli, to z pewnością kojarzyli, nie było innej opcji. Trudno się dziwić, gdyż niewymuszony kobiecy urok Rity wzbudzał zachwyt.

Hayworth miała w sobie naturalną grację i niewinne spojrzenie, to przykuwało uwagę mężczyzn. Jej kobiecość i klasa wynikały z tanecznych umiejętności aktorki, które były naturalnym uzupełnieniem jej temperamentu. Zanim została aktorką była profesjonalną tancerką flamenco, tańczyła głównie w klubach nocnych w Meksyku. Rita taniec miała we krwi, gdyż rodzina Cansino już od czterech pokoleń trudniła się w tym zawodzie. Dziadek aktorki założył w Madrycie profesjonalną szkołę tańca, dla ojca Rity, Eduardo Cansino oczywistym było więc to że córka pójdzie w jego ślady. Naukę tańca rozpoczęła już w wieku trzech lat, nauczycielem i partnerem był właśnie jej ojciec. Jako nastolatka Rita wyglądała bardzo dojrzale i kobieco, nikt nawet nie domyślał się, że ta para to w rzeczywistości ojciec i córka. Potencjał młodziutkiej Margerity został szybko dostrzeżony przez hollywoodzkich producentów. W latach 30. pracowała dla wytwórni Fox, jednak ze względu na śródziemnomorską urodę i hiszpańsko brzmiące nazwisko, nie mogła się przebić i grywała mało znaczące role. W 1940 r. jej wizerunek został całkowicie odmieniony, bujne kasztanowe włosy pofarbowano na rudy kolor, usunięte zostały jej zęby trzonowe, podniesiono też linię włosów, co w tamtych czasach było bardzo bolesnym zabiegiem, przejęła też panieńskie nazwisko matki i skróciła imię. Właściwie od tych wszystkich zmian kariera Hayworth nabrała tempa, gościła na okładce magazynu "Life", podpisała kontrakt z wytwórnią Columbia i dzięki temu regularnie pojawiała się w filmach u boku takich sław jak Fred Astaire i Jack Cole.

Rita jako pin-up girl, 1942 r.

Nastoletnia Margerita jeszcze przed zabiegiem "poprawy" linii włosów

Najpopularniejsze zdjęcie Rity - okładka magazynu "Life" z 1941 r. Satynowa koszula nocna ze zdjęcia, została sprzedana na aukcji w 2002 r. za 27 tysięcy dolarów.


Zmiana wizerunku to nie był koniec, kolejnym ważnym elementem było nadanie młodej aktorce nowej "osobowości", takiej która rozbudzałaby wyobraźnię publiki jeszcze bardziej. Rita była piękna i kobieca, skupiono się więc na wizerunku femme-fatale, tak dominującym w kinie hollywoodzkim lat 40. Zwieńczeniem pracy nad budową swego rodzaju "profilu" aktorki był film noir "Gilda" z 1946 r. Dziś to film legenda, Rita błyszczy na ekranie - pierwsza scena w której pojawia się aktorka, to mistrzostwo kreowania postaci, jej charyzma i urok nie pozwalają oderwać od niej wzroku, widz został zaintrygowany jak nigdy dotąd. To co sprawia, że film odniósł taki sukces, to oprócz wdzięku Hayworth, przepiękne kostiumy, które wyszły spod ręki największego projektanta Złotej Ery Hollywood, francuza Jeana Louisa. 

Budżet na kostiumy do filmu "Gilda" wyniósł 60 tysięcy dolarów, co w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze dałoby wartość prawie 800 tysięcy dolarów. To ogromna suma, jednak taka kwota na kostiumy do filmu była normą, zaś w przypadku "Gildy" były to bardzo dobrze wydane pieniądze. Najpopularniejszą kreacją z filmu była czarna wieczorowa suknia, którą Gilda miała podczas występu w kasynie, gdy śpiewała piosenkę Put the Blame on Meme. Inspiracją do stworzenia tej sukni był obraz Madame X  autorstwa malarza Johna Singera Sargenta. Mimo iż kreacja z obrazu posiada ramiączka, Jean Louis chciał stworzyć suknię bez nich, tak aby podkreślić cały urok i magię tej postaci. Podczas sceny Gilda tańczy i śpiewa, tak więc ogromnym wyzwaniem było stworzenie stabilnej kreacji, która utrzyma się na ciele aktorki bez wsparcia ramiączek. Pamiętajmy, że to rok 1946, suknie bez ramiączek nie były tak powszechne, do tego czasu w kinie jak i modzie powstało podobnych sukni jedynie kilka i dlatego było to spore wyzwanie. Przyjmuje się, że suknie bez ramiączek zostały "wynalezione" w 1934 r., jednak już w 1925 r. aktorka kina niemego Greta Nissen wystąpiła w tego typu kreacji, tak więc nie było to nic nowego w modzie. Mimo to Jean Louis, chciał aby suknia była oryginalna i tak się stało, bo kreacja z "Gildy" jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych sukni zaś cała stylizacja inspiruje kobiety do dziś. Największą innowacją tego projektu była przepasana w talii kokarda, której rolą było zatuszowanie po-ciążowych krągłości na brzuchu Rity, kilka miesięcy wcześniej aktorka urodziła córeczkę. Był to pomysłowy zabieg, stosowany do dziś przez kobiety chcące zakryć swoje krągłości wokół brzucha.


 Inspiracja Jeana Louisa - obraz "Madame X" namalowany w 1884 r. przez Johna Singera Sargenta.

Kostiumograf Jean Louis, autor kreacji do filmu "Gilda".

Rok 1946 i najbardziej erotyczna scena w historii filmu  - wykonanie piosenki "Put the Blame on Mame".

Hasło reklamowe produkcji: "Nigdy nie było kobiety jak Gilda!"

Sposób w jaki Rita nosiła tę satynową kreację utrwalił się na stałe w popkulturze, a także w świadomości kobiet, które chcąc wyglądać "skromnie" i jednocześnie zjawiskowo założą czarną satynową suknię o podobnym kroju. Kreacja z filmu i jednocześnie postać Gildy zapisały się w historii także w dość nietypowy sposób. Rok 1946 to początek zimnej wojny i czas testów z użyciem bomb atomowych i właśnie jedna taka bomba została nazwana Gilda, przyklejono również wizerunek aktorki, następnie bombę wykorzystano podczas testów na Pacyfiku. Piękna Rita inspirowała na wielu poziomach, to prawdopodobnie właśnie od jej imienia wzięła się nazwa drinku Margerita. Legenda głosi, że kiedy nastoletnia Rita tańczyła w jednym z nocnych klubów w Meksyku, zauroczyła młodego barmana, który na jej cześć nazwał trunek w którego skład wchodzi: tequila, likier z gorzkich pomarańczy, sok z limonki, szczypta soli i lód.

Wizerunek Rity w filmach, choć bez wątpienia pełen jest charyzmy i pewności siebie, odbiegał znacząca od tego jaka Rita była w rzeczywistości. Aktorka częściowo była produktem męskich fantazji, gdyż ingerencja w jej wygląd nie wynikał z jej potrzeby, została wykreowana przez producentów, aby zachwycać męską publikę. Rita powtarzała często, że mężczyźni marzyli o Gildzie, nie o niej samej, trudno było to zmienić, bo w czasach rozkwitu kariery Hayworth nie było wywiadów tak więc nikt nie wiedział jaka Rita była naprawdę - wyobraźnia i oczekiwania wypierały rzeczywistość. W swojej karierze aktorka miała momenty, gdy stawiała warunki wytwórniom, nie raz też się buntowała. W tamtych czasach aktorki nie mogły zmieniać swojego wizerunku, mimo to po "Gildzie" Rita przefarbowała włosy na platynowy blond, co rozwścieczyło producentów z wytwórni Columbia Pictures. Decyzja ta nie była jednak jej pomysłem, zrobiła to za namową swojego drugiego męża Orsona Wellesa i na potrzeby filmu "Dama z Szanghaju". Choć była przez mężczyzn wykorzystywana nie umiała im się stawiać, dopiero w latach 50. sama negocjowała wysokie stawki, jednocześnie grożąc, że przejdzie do konkurencyjnej wytwórni. Aktorka nie czuła też satysfakcji z powodu swojego powodzenia wśród mężczyzn, jej osobowość odbiegała od kreowanych na srebrnym ekranie postaci. Była ciepłą, skromną i nieśmiałą kobietą, którą cały ten szum bardziej przerażał niż cieszył, szczególnie po wykorzystaniu jej wizerunku w testach atomowych. Na co dzień ubierała się bardzo zwyczajnie, jednak miała w sobie tyle gracji i wdzięku, że każda filmowa kreacja przemieniała ją w prawdziwą boginię.




Pozornie można odnieść wrażenie, że życie pełne sukcesów i powodzenia dostarcza szczęścia, jednak życie Rity bywało smutne i gorzkie. Choć świadoma swojej urody i tego jak reagowali na nią mężczyźni pozostała kobietą pełną klasy, która nie wykorzystywała swoich wdzięków na każdym kroku, to sprawiało, że w pewnym sensie była połączeniem dziewczęcej niewinności i kobiecej siły. Jej ogromną przewagą była fotogeniczność, na zdjęciach wygląda przepięknie, ma takie delikatne spojrzenie i zawsze szczery uśmiech. Choć zdaję sobie sprawę jakiej przemianie uległ jej wizerunek, to Rita Hayworth pozostanie dla mnie wzorem kobiecości, bo miała w sobie naturalność - bujne i lśniące włosy, piękny uśmiech i to spojrzenie. Bije od niej pewność, a nie arogancja i próżność. To jest właśnie godne podziwu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz