Już dziś w nocy, podczas Oscarowej gali ogłoszeni zostaną zwycięzcy zaś sama gala po wielu kontrowersjach nie zostanie skrócona kosztem kilku nominowanych. Wyjątkowo w tym roku zdążyłam obejrzeć już wszystkie nominowane filmy więc będę mogła z czystym sumieniem "kręcić nosem" na ostateczne werdykty ;) Jednym z nominowanych filmów jest skromna produkcja w reżyserii Petera Farrelly'ego - "Green Book". To jeden z tych filmów, gdzie znaleźć można wszystko to co w kinie najsmaczniejsze - trochę kina drogi, trochę dramatu, trochę komedii, wspaniałą muzykę (klasyczną, a także blues), jednak to co sprawia, że ten film jest tak doskonały to najwyższych lotów aktorstwo.
"Green Book" miał światową premierę we wrześniu 2018 r. podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Toronto. Zdobył wówczas nagrodę publiczności - People's Choice Award, zaś w sezonie nagród otrzymał już jedną BAFTĘ, trzy Złote Globy (w tym za scenariusz oryginalny) oraz pięć nominacji do Oscara. Komediodramat Farrelly'ego rozgrywa się jesienią 1962 r., bogaty muzyk Don Shirley (Mahershala Ali) wyrusza w na kilkutygodniową trasę koncertową wzdłuż południowych stanów USA, jego szoferem zostaje ochroniarz nowojorskiego klubu Copacabana Frank "Tony Wara" Vallelonga (Viggo Mortensen). Koncerty podczas trasy zostały tak zaplanowane, aby Don i Frank wrócili na święta Bożego Narodzenia do Nowego Jorku. Zabezpieczeniem podczas trasy jest kopia The Negro Motorist Green Book. Tytułowa Zielona Książka, to przewodnik po hotelach w południowych Stanach Zjednoczonych, dla podróżującej czarnej społeczności. Ten poradnik był obowiązkowy, bo segregacja rasowa do lat 60. w USA, a szczególnie w niektórych południowych stanach była nadal obecna. Prawo segregacji określało, gdzie społeczność Afroamerykanów może jeść, nocować, spacerować czy robić zakupy. Przewodniki Green Book publikowane były każdego roku od 1936 do 1966, dopiero w 1964 r. prezydent Lyndon B. Johnson podpisał ustawę, która znosiła segregację rasową w całym kraju.
Odbyta przez bohaterów podróż stała się szansą na przewartościowanie swojego życia, taki efekt fabularny jest zamierzony, gdyż jest konsekwencją charakteru filmu, który jest przede wszystkim kinem drogi. Zmiana postawy Franka i Dona, a także stopniowe budowanie sympatii, a nawet współczucia osiągnięte zostało dzięki wybitnym rolom Mortensena i Alego. Zdobywca Oscara Mahershala Ali w wyważony i poruszający sposób oddał cały tragizm Shirleya, nigdy wystarczająco poważnie traktowanego ze względu na swój kolor skóry, ale też ze względu na zawodowe kontakty z białymi Amerykanami odrzucany przez "swoich", to piękna i wzruszająca kreacja. Na ekranie bryluje jednak Viggo Mortensen, to on kradnie uwagę widza - przytył do roli dwadzieścia kilogramów, mówi z idealnym włoskim akcentem, jego niezdarność jest przekomiczna i to z niej wynikają wszystkie żarty, był wprost wybitny. Mortensen swoją rolą znów udowodnił jak plastycznym i odważnym jest aktorem, od kilku lat otrzymuje tak barwne postacie do zagrania, że w jego filmografii na próżno szukać bezpiecznych i sztampowych bohaterów. Niezaprzeczalnie to najciekawszy aktor w Hollywood, który potrafi zagrać wszystko. Ali i Mortensen stworzyli bohaterów z krwi i kości z prawdziwą chemią, nie ma w ich relacji ani grama sztuczności.
@estetycznym okiem, jaka jest Twoja reakcja na oskary?
OdpowiedzUsuń