niedziela, 9 grudnia 2018

W Luwrze - dzień drugi w Paryżu

Drugi dzień w Paryżu spędziłyśmy w Luwrze, oczywiście nastawiłyśmy się na długie zwiedzanie, ale mimo to liczyłyśmy się z faktem, że nie zobaczymy wszystkiego, nie obyło się jednak bez niespodzianek, stresu i zagubienia. Ilość dzieł sztuki z jednej strony zachwyca, z drugiej przytłacza. Chciałoby się spacerować wzdłuż galerii Luwru jak najdłużej. Nie ma co żałować czasu, ale mimo to lepiej brać pod uwagę fakt, że wszystkiego nie da się zwiedzić jednego dnia. W tym wpisie przedstawię krótko historię Luwru oraz kilka najciekawszych i najważniejszych dzieł, które można w tym muzeum znaleźć.



Historia Luwru sięga XII wieku, kiedy to około 1190 r. za panowania króla Filipa II Augusta wybudowano twierdzę obronną zabezpieczającą miasto przed najazdami Wikingów. Fragmenty tych murów znajdują się w podziemiach muzeum w skrzydle Sully. W kolejnych stuleciach zamek rozbudowywano. Choć kontakty ze sztuką kolejni władcy Francji od początku skupiali właśnie w Luwrze, to w tym aspekcie można mówić o niewinnym romansie, prawdziwa i trwała relacja ze sztuką rozpoczęła się za panowania króla Franciszka I, który zapisał się w historii kraju jako wielki mecenas sztuki. Władca rozpoczął przebudowę twierdzy w prawdziwy renesansowy pałac, a także sprowadził wielu wspaniałych artystów epoki, to on w końcu rozpoczął tradycję aby królowie Francji byli patronami sztuki, za jego panowania rozpoczął się proces gromadzenia dzieł w pałacu. Na dwór królewski Franciszek sprowadzał wielu artystów z Włoch, których styl wyparł na jakiś czas sztukę francuską. Największym spośród malarzy tamtego czasu był niewątpliwie Leonardo Da Vinci, gościł on we Francji w latach 1513-1516, wówczas też podarował królowi Mona Lisę. Ów prezent jest dziś najdroższym dziełem, wartość ubezpieczenia wynosi aż 800 milionów dolarów. La Gioconda jest bez wątpienia królową Luwru, to ona przyciąga turystów, a pomieszczenie w którym jest wystawiona gromadzi zawsze najwięcej publiki. Niestety nie można się do niej za bardzo zbliżać, nie dość, że jest za grubą kuloodporną szybą, to jeszcze ochrona pilnuje aby nie przekroczyć zabezpieczeń, tak więc można ją obserwować w odległości od około pięciu metrów. Dla mnie to żadne warunki do kontemplacji dzieła sztuki, ale oczywiście rozumiem potrzebę takiej troski. Dobrze, że w Muzeum Narodowym w Krakowie, otoczenie innego wielkiego dzieła Leonarda Damy z Łasiczką nie sprawia aż takiego dystansu.

Król Franciszek I autorstwa niderlandzkiego malarza Jeana Cloueta, ten obraz wisi w skrzydle Richelieu, na drugim poziomie.

Cud renesansu i najpopularniejszy obraz na świecie - La Gioconda, Leonarda Da Vinci. Jej tajemniczy uśmiech znalazł wiele teorii, dla francuzów sprawa jest prosta, to zwykły flirtujący, subtelny uśmieszek.

Mona Lisa, Mona Lisa, ale przecież Luwr to tysiące innych dzieł. Muzeum gromadzi aż 380 tysięcy eksponatów, dla zwiedzających wystawionych jest "jedynie" 35 tysięcy bezcenny dzieł, reszta jest prezentowana w ramach wystaw czasowych. Najstarszy eksponat będący jednocześnie najstarszą rzeźbą wykonaną przez człowieka pochodzi z dziewiątego tysiąclecia przed Chrystusem i jest nim posąg z Ain Ghazal. Zgromadzone dzieła pochodzą niemalże z każdego zakątka świata i każdego okresu w historii. Muzeum zostało podzielone na dziesięć kategorii, są to kategorie: Starożytnego Egiptu, Starożytnego Bliskiego Wschodu, Starożytnej Grecji, Starożytnego Rzymu, Sztuki Islamu, Rzeźby, Malarstwa, Rzemiosła Artystycznego, Rysunku i Grafiki. Dział rzeźb i sztuki starożytnej zajmuje aż dwa poziomy, wśród nich znajdziemy takie słynne rzeźby jak Nike z Samotraki, AtenaWenus z Milo czy Umierający Niewolnik autorstwa Michała Anioła.


 Neolityczny posąg, znaleziony w miejscowości Ain Ghazal w Jordanii w 1983 r.

 Nike z Samotraki

 Posąg Ateny

Umierający niewolnik, Michał Anioł (około 1515 r.)

W działach poświęconych rzeźbie łatwo się zgubić, poszczególne galerie sprawiają wrażenie labiryntów, pozornie oddech można złapać w salach z malowidłami, a tych w Luwrze jest ogrom. Aż 7500 obrazów należy do stałej ekspozycji, z czego 66% dzieł jest autorstwa francuskich artystów. Większość z tych dzieł opowiada bogatą historię Francji, jak choćby cykl dwudziestu czterech płócien autorstwa Rubensa prezentujących życie królowej regentki Marii Medycejskiej. Obrazy zostały zamówione w 1622 r. Rubens pracował nad nimi prawie trzy lata, cykl jest idealizacją życia Marii Medycejskiej. Doprawdy ego tej Włoszki było zuchwałe, Rubens w iście teatralny sposób przedstawił jej życie utożsamiając ją z boginią. Patrząc na te dzieła można odnieść wrażenie, jak popularną i potężną personą była Maria Medycejska. Rubens osiągnął w tym aspekcie wielki sukces, alegoryczne przedstawienie żywotu królowej w barokowej estetyce, tak jakby jej życie było wielkim sukcesem jako żony, matki i polityka. Niewątpliwie skuteczna propaganda, ale prawda jest zupełnie inna. Królowa nie cieszyła się sympatią na dworze, do tego nie miała silnej pozycji, niektóre faworyty jej męża Henryka IV były bardziej lubiane. Po śmierci króla, objęła rządy regencyjne do czasu pełnoletności syna Ludwika XIII, jej polityka charakteryzowała się dworskimi intrygami, kłótniami i bałaganem spowodowanym wyborem kiepskich doradców, zmarła na wygnaniu. Podobno, to kardynał Richelieu przyczynił się do wielu sporów z królem nie raz manipulując nim i nastawiając przeciwko matce, czego Maria nigdy kardynałowi nie wybaczyła.

Koronacja Marii Medycejskiej na królową Francji, Peter Paul Rubens (1622-1625)

Maria Medycejska jako bogini

Dzieła Rubensa, to barok w całej swej okazałości - obrazy te prezentują majestat i bogactwo w niemalże teatralnym stylu, jednak do mnie bardziej przemawia klasycyzm, a w tej kwestii mistrzem był Jacques-Louis David. Luwr gromadzi dziewięć z jego największych dzieł, dwa moim zdaniem wymagają szczególnej uwagi, to obrazy Przysięga Horacjuszy oraz Koronacja NapoleonaPrzysięga Horacjuszy posiada piękną kompozycję, zamknięty jest w trzech częściach, do tego David pięknie podkreślił całą scenę padającym z boku światłem słonecznym, które obejmuje te postacie niczym sceniczne oświetlenie w teatrze. Obraz został przyjęty z entuzjazmem i choć jego prezentacja odbyła się na cztery lata przed Wielką Rewolucją Francuską, to tematyka wpisywała się w potrzebę podkreślenia cnót republikański i poświęcenia, których symbolika została uchwycona właśnie dzięki historii o Horacjuszach. Drugi ważny obraz, to Koronacja Napoleona, to dzieło nawiązuje do koronacji Marii Medycejskiej autorstwa Rubensa, jednakże przez sposób przedstawienia i realizm uważany jest niemalże za dokument historyczny, to uchwycenie ważnego momentu w historii Francji przez naocznego świadka.

 Jacques-Louis David, Autoportret

Jacques-Louis David, Przysięga Horacjuszy (1784)

Jacques-Louis David, Koronacja Napoleona (1806)

Kilka innych ważnych dzieł nawiązujących do historii Francji, którym warto przyjrzeć się bliżej, to m.in. Tratwa Meduzy Théodore’a Géricaulta oraz Wolność wiodąca Lud na barykady Eugène’a Delacroix. Obraz Géricaulta prezentuje ratowanie wycieńczonych rozbitków z tratwy, zbudowanej po opuszczeniu osiadłej na mieliźnie u wybrzeży Afryki fregaty Meduza. Obraz jest wręcz upiorny, ze względu na kolory i przedstawionych rozbitków - wycieńczonych, wychudzonych i przerażonych, nie łatwo patrzy się na to dzieło. Wolność wiodąca Lud na barykady to chyba najbardziej znany obraz Delacroix, symbol rewolucji lipcowej, dzieło które mogliśmy znaleźć w każdym podręczniku do historii przy okazji tego tematu, a także na płytach zespołu Coldplay Viva la vida! W iście romantycznym stylu Delacroix tym obrazem podkreślił swoje polityczne zaangażowanie i wsparcie dla paryżan po rewolucji lipcowej wymierzonej przeciwko królowi Karolowi X.

 Tratwa Meduzy, Théodore Géricault (1819)

Wolność wiodąca Lud na barykady, Eugène Delacroix (1830), obok tego dzieła wisi inny znany obraz artysty Śmierć Sardanapala.

Zbiory Luwru stanowią długą lekcję historii oraz sztuki, ale ponieważ muzeum skupia przede wszystkim najważniejsze dzieła sztuki francuskiej, znajdziemy tam niewiele dzieł z innych państw. Oczywiście jest całkiem sporo dzieł sztuki włoskiej i hiszpańskiej, ale bardzo mało dzieł malarstwa niemieckiego, jedynie naczelni przedstawiciele z tego kraju jak Albrecht Durer oraz Hans Holbein znajdują się w zbiorach. To samo dotyczy malarstwa angielskiego, który został upchany w malutkim pokoju na końcu skrzydła Sully, znajdziemy tam m.in. Turnera, Gainsborough oraz Reynoldsa. Poza obrazami warto poświęcić chwilę na komnaty Napoleona III, ich przepych i bogactwo stylu Empire robią ogromne wrażenie. Aby nie przegapić naprawdę wielkich dzieł, szczególnie z epoki renesansu dobrze rozejrzeć się po pokoju w którym wystawiona jest Mona Lisa. Przez to, że skupia ona najwięcej uwagi, mogą umknąć uwadze prawdziwe perełki zaprezentowane w tym pokoju, jak choćby dzieła Tintoretto oraz Tycjana. "Niedocenionym" przez publikę dziełem jest także płótno Paola Veronese Gody w Kanie Galilejskiej, które ma pecha wisieć na wprost Giocondy. Ten obraz jest ogromny, tyle się na nim dzieje, a mimo to dość często jest pomijany i od razu rzuca się w oczy ogromny tłum przed Mona Lisą. Przynajmniej przy zmniejszonym tłumie łatwiej kontemplować tę perełkę.

Paolo Veronese, Gody w Kanie Galilejskiej. Obraz ten wisi na przeciwko Mona Lisy warto poświęcić mu uwagę.

JMW Turner, Widok na rzekę i port


Komnaty Napoleona III czyli styl Empire w skrzydle Richelieu.

Te kilka dzieł i miejsc o których napisałam, to być może nie cały promil spośród tysięcy eksponatów dostępnych w Luwrze, wybrałam je aby krótko zaprezentować historię pałacu jak i najważniejszych dzieł, które moim zdaniem trzeba zobaczyć. Dobrze jest obrać strategię zwiedzania, świadomy turysta chce przecież coś konkretnego zobaczyć i zapewne będzie wiedział mniej więcej czego szukać w tej muzealnej twierdzy. Lepiej też nie frustrować się faktem, że po godzinach zwiedzania, nie zobaczyliśmy wszystkiego, bo to naprawdę niemożliwe. Zakładając, że obejrzenie jednego eksponatu zajmuje 30 sekund, na zobaczenie całej kolekcji Luwru musielibyśmy poświęcić aż 100 dni. Trochę żałuję, że nie zobaczyłam wszystkiego co chciałam, tak jak chciałam, jednak sam fakt bycia w tym miejscu sprawił mi radość. Choć uświadomiłam to sobie po czasie, gdy nogi przestały boleć, gdy znów przeglądałam zdjęcia z Luwru z myślą - w końcu widziałam to wszystko "na żywo". I to jest najważniejsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz