Dom mody 'Ralph Lauren' znany jest ze swojego klasycznego i szykownego stylu. Jego znakiem rozpoznawczym jest przede wszystkim prostota i do pewnego stopnia zachowawczość, zaś najpopularniejszym produktem jest koszulka polo - z kołnierzykiem i znaczkiem w kształcie zawodnika polo galopującego na koniu. Samą markę poznałam przy okazji oglądania serialu "Przyjaciele". Jeśli są tu fani tego popularnego sitcomu to i wy skojarzycie nazwę, gdyż u Ralpha Laurena pracowała, zawsze elegancka Rachel Green, w którą wcieliła się Jennifer Aniston. I właśnie ze stylem Rachel utożsamiam tę markę. Co ciekawe najnowsza kolekcja nieco różni się od tego z czego Ralph Lauren jest znany. Oczywiście jest to konsekwentnie przymaślany koncept i jest widoczna ciągłość z "klasycznym Ralphem Laurenem", ale dodatkowo mamy tu świeżość - trochę dzikiego zachodu wymieszanego z nowoczesnością. Coś odrobinę niestandardowego, z czym można przesadzić i osiągnąć odwrotny efekt, jednak nie w tym przypadku.
Detale są niesamowite - bogate hafty i nawet łaty zaistniały bardzo korzystnie wręcz szykownie.
Bezpieczny maksymalizm
Dość długo w trendach panował minimalizm i w zasadzie marka Ralpha Laurena do tego przyzwyczaiła swoich klientów. Podstawową zasadą stylizacji była ostrożność z dodatkami - mniej znaczy lepiej. Łatwo przecież przesadzić i się przestylizować. Do apaszki czy szala, długie wiszące kolczyki nie zawsze mogą pasować, jeśli dobierze się do tego korale albo wisior no to może być tłoczno i nie wiadomo na czym się skupić. Coś kompletnie przeciwnego dzieje się w tej kolekcji, gdyż mamy tutaj masę dodatków do już bogatych strojów. Minimalizm naprawdę umarł skoro u Ralpha taki przepych, którego mógłby pozazdrościć sam Władziu Liberace.
Ta brązowa sukienka, to jakaś bajka - piękne kolory. Haftowana wieczorowa suknia z tiulem i do tego over-size cardigan. Można? Można.
Kolczyki
Na początku moją uwagę przykuły dodatki, a szczególnie ogromne kolczyki, których z resztą trudno nie zauważyć. Wydają się takie barokowe, bije do nich przepych i bogactwo. To one grały główną rolę budując stylizację. Mogłoby się wydawać, że takie kolczyki powinny podsumować kreację, stanowić jej ostatni element. Tutaj dzieje się coś ciekawszego, bo były one zestawione z szalami i naszyjnikami, a jednak skomponowało się to elegancko i pomysłowo z całą resztą. W takim wydaniu nadmiar nie boli, bo wszystko jest spójne. Chapeau bas! Tak się łączy dodatki.
Tak, te kolczyki wyglądają jak choinki, ale i tak bym je nosiła!
Uwielbiam ten stylowy przepych choć jednocześnie wszystkiego jest akurat - wciąż dużo, ale spokojnie dużo. Nadal jest to szykowne i eleganckie, a mogłoby być tandetne i przaśne. Przyznam się, że oczarował mnie ten styl i dlatego tak się zachwycam. To jest w 100% mój styl! To są moje ulubione kolory w których czuję się najlepiej. A duże kolczyki uwielbiam w każdym kształcie. Poczułam się bardzo zainspirowana. Założyłabym każdą z prezentowanych stylizacji, nawet męskie garnitury. Nie bójmy się przesadzać, od teraz można!
Piszcie w komentarzach co myślicie o takich stylizacjach? Wolicie mniej czy więcej dodatków? Śmiało komentujcie kolczyki, wiem, że nie każdy preferuje maksymalizm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz