poniedziałek, 27 czerwca 2022

"Top Gun: Maverick". Z miłości do kina

Połowa roku za chwilę będzie za nami, a "Top Gun: Maverick" - po "Batmanie" i "Wikingu", będzie moim trzecim ulubionym filmem 2022 r., do którego z pewnością będę wracać. Najnowszy film z Tomem Cruisem można by krótko podsumować - to fenomenalny i solidny blockbuster, a ja nie nie sądziłam, że przypadnie mi do gustu, bo nie czekałam zbytnio na dalsze losy Mavericka. Machina promocyjna ruszyła pod koniec 2019 r. i podobnie jak z Jamesem Bondem, "Top Gun: Maverick" padł ofiarą pandemii. Data premiery ulegała ciągłej zmianie, a zwiastuny towarzyszyły nam przec całe dwa lata. Można się było zmęczyć. Jednak dzięki determinacji Toma Cruise'a, film nie trafił na żadne platformy streamingowe, producenci woleli odkładać premierę, aby film mógł być wyświetlany wyłącznie na dużym ekranie. Ryzykowny manewr, ale się sprawdził, ja doceniam. Przyznaję szczerze - zachwycam się tą produkcją i uważam, że to świetne widowisko. Powodów jest wiele więc nie zamknę swojej opini w jednym akapicie, nie wypada: It's Maverick!

niedziela, 6 marca 2022

Deszczowe noce w Gotham

Po spektakularnym sukcesie Nolanowskiej trylogii o Mrocznym Rycerzu, sprzed dziesięciu lat, kwestią czasu było, kiedy postać ta znów odżyje na ekranie. Snyderowskie filmy Batman vs Superman oraz Liga Sprawidliwości  pokazały nową twarz Batmana, bardziej mroczną, podkreślajac przede wszystkim jego ciemną stronę, naturę której bliżej do złoczyńcy aniżeli bohatera. Estetycznie filmy Zacka Snydera miały znów mieć klimat komiksów, co stoi w opozycji do realizmu filmów stworzonych przez Christophera Nolana. Jednak idea Batmana, mściciela, który z przestępcami zmierzy się w każdych okolicznościach, pozostaje niezmienna, dostarczając widzom - szczególnie w aktualnych czasach - satysfakcji z wymierzania sprawiedliwości i nadziei, że zło prędzej czy później przegra. 


sobota, 29 stycznia 2022

Krótka historia politycznej naiwności

Powszechnie wiadomo, że filmy o treści historycznej, mają niewiele wspólnego z faktami historycznymi, mimo to pozostają dla mnie bardzo edukującym doświadczeniem. Za każdym razem, gdy oglądam taki film patrzę, nie tylko pod kątem krytycznym końcowego efektu produkcji, zwracam przede wszystkim uwagę na to, jak fabuła została poprowadzaona, gdzie jest haczyk czyli inaczej mówiąc - manipulacja. Należy takie historie brać z przymrużeniem oka i weryfikować fakty, sprawdzać co jest prawdą, a co zostało usunięte bądź podkolorowane na potrzeby fabuły. Koniec końców, to nie jest dokument więc film fabularny będzię rządził się swoimi prawami, to czyjaś wizja, fantazja na temat jakiegoś wydarzenia historycznego. Najnowsza produkcja Netflixa Monachium: W obliczu wojny, wpisuje się w to wszystko doskonale, jest wręcz szablonowym przykładem ignorowania historii.


czwartek, 13 stycznia 2022

Porzućcie wszelką nadzieję...

Kiedy dwa lata temu na Netflixie zadebiutował Wiedźmin, większość przyjęła serial raczej pozytywnie. Uznano, że pierwszy sezon jest daleki od idealnego, ale pomimo wielu wad i pogmatwanej fabuły widzowie polubili Geralta i wyczekiwali dalszej historii. Wiedźmin zyskał rozgłos i popularność, naturalnie więc producenci zwiększyli budżet produkcji, obiecali nadrobić niedociągnięcia fabularne, popracować nad jakością, tak aby całość wyglądała jeszcze lepiej. Wierni fani książek oraz gier, zwłaszcza w Polsce, którzy dość sceptycznie i chłodno podchodzili do efektów pierwszego sezonu, ostatecznie nie położyli krzyżyka na produkcji, licząc, że błędy zostaną poprawione. Być może z sentymentu, ale jednak, dawali szansę na lepszy efekt, który miał się pojawić w kolejnym sezonie - w końcu twórcy zapewniali, że słuchają fanów. Niestety, ale jedyne nad czym popracowali pan Bagiński i pani Lauren Schmidt, to perfekcyjne dopracowanie ignorowania materiału źródłowego. Drugi sezon pogrzebał resztki nadziei na świeżość i poprawę jakości serialu. Obawiam się, że nad tym chaosem nikt już nie zapanuje.